środa, 1 czerwca 2011

O piatej wizycie i zmianie doktorka

I kolejny raz "zapuściłam się" w pisaniu .....
Ale to naprawdę nie z lenistwa!
Cały czas pracuję i mam wrażenie ze w ogóle zajęć mam o wiele więcej niż kilka miesiecy temu:
- zapisałam się na zajęcia dla przyszłych mam do Studia Zdrowia, jeżdżę 2 x w tygodniu i naprawdę chwilami Agnieszka daje popalić ;).
Ćwiczenia polegają głownie na wzmacnianiu mięśni, rozciąganiu i prawidłowych oddechu.
Polecam przegląd oferty   bo są tez ćwiczenia dla maluchów i dla kobiet po porodzie.
A sama Agnieszka stosownie wykwalifikowana i wie co robić żeby było dobrze! ;)
Naprawdę polecam pracę nad sobą! 
Warto zainwestować trochę czasu dla uniknięcia kłopotów z plecami ;). 
- biegam też ciągle na próby moich dziewczyn - co prawda teraz już tylko rekreacyjnie bo "na pokaz" nie bardzo się nadaje, ale mimo to zawsze trochę ruchu więcej.
- zaczęliśmy szkołę rodzenia - wybraliśmy szkołę rekomendowana przez szpital na Żelaznej ponieważ tam zajęcia odbywają się kumulacyjne tzn. jest opcja na chodzenie 1 x w tygodniu  a to nam bardzo odpowiadało.
I tak 3 dni w tygodniu śmigam popołudniami do centrum.
Poza tym zdecydowałam się rozstać z moim doktorkiem, a tak!
Po tym jak niechcący się wygadał że dezerteruje z Żelaznej, zaczęłam zastanawiać się czy w ogóle ma sens pakowanie się do szpitala w którym:
- nie ma mojego lekarza
- jest oblegany okropnie i nie ma pewności ze sie dostaneę
- jedyną szansą na pewne miejsce jest wykupienie położnej za 1.500 PLN  (nad czym się jeszcze zastanawiam - szczególnie po Waszych komentarzach).
Poza tym już naprawdę wkurzały mnie ciągłe propozycje rożnych dodatkowych (=płatnych) opcji i usług typu super szczepionka zapobiegająca konfliktowi krwi (gdzie oboje mamy "-" czyli konfliktu brak) za jedyne 300 PLN bo na zachodzie robi sie to wszystkim kobietom w ciaży .....
Po kolejnej propozycji ręce mi  już opadły ....
PO CO pytam ta szczepionka skoro i mama i tata mają to samo nie ma zagrożenia konfliktem???
Miałam kilkanaście dni nerwówki co tu ze sobą zrobić....

Za namową koleżanki zdecydowałam sie wybrać do pani doktor Marzeny Dębskiej pracującej w szpitalu Bielańskim - niestety znowu prywatnie, trudno ...
Po pierwsze, nowa pani doktor zbadała mnie przyzwoicie (długie USG i ogólna analiza pacjentki ;)).
Po drugie, zrobiła zdziwiona minę jak zobaczyła że nadal biorę "duży" kwas foliowy  - wyjaśniła ze owszem mogę sobie łykać ale to już i tak bez większego znaczenia bo to czemu kwas foliowy miał pomóc to już dawno się uformowało  i to  w jak najlepszej jakości  ;)
Po trzecie wcale nie namawiał mnie na prywatną położną i osobny pokój (no tego to wręcz nie zalecała) - doradziła tylko żeby umówić się z którąś położna ze szpitala i obejrzeć sale i jak będę bardzo chciała to mogę rozmawiać z położną.
Ale nic na siłę, żadnego nakłaniania, wyciągania kasy itp.
Poprzedni lekarz już od 4 mc straszył mnie ze już powinnam zamówić położna bo późno!!!!
Poza tym szpital Bielański jest w tej chwili najbliżej mnie.

Poza tym urosłam w sumie o 8 kg! i znowu jest kłopot z ubraniami.
Większość rzeczy mam z dłuższym rękawem (nawet cienkie) i prawie same spodnie :/.
A tu upał taki .... oj ciężko ....

Moja lokatorka jest jest bardzo ruchliwym dziewczęciem ;)!
Wieczorami czasem mimo zmęczenia nie mogę szybko usnąć bo rozkopuje mi się okropnie!
W ciągu dnia tez sobie nie żałuje!
Ponoć już na tym etapie siatkówka jest prawie wykształcona, może podglądać światła i cienie :).
W szkole rodzenia pani mówiła ze już można świecić sobie dookoła brzucha latarka albo lampka żeby maluch miał więcej bodźców  :)!
Pobawimy się wieczorem :)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz