czwartek, 10 lutego 2011

O kiepskim samopoczuciu

Już drugiego dnia Świąt czułam sie kiepsko - niby gardło nie bolało ale coś tam sie działo, troche kaszlu, po kolejnych 2-3 dniach katar po pas! Świetnie!
Sylwestra spędziłam z chusteczką pod nosem bo katar był po prostu nie do  pokonania!

Niby nic poważnego ale jak człowiek osłabiony i zakatarzony to nic mu sie nie chce.
Pierwsze 2,5 tygodnia stycznia były bardzo mizerne (byłam już świadoma swojego stanu)......
Oprócz tego dziwnego przeziębienia doszło osłabienie związane ze stanem odmiennym.
Normalnie do spania zbierałam się około  23-24 a lądowałam w łóżku już po północy.
A tu nagle godzina 20 a ja nieprzytomna! Ot zmiana!
Poza tym zaczęły się akcje zapachowe typu:
- perfumy Małża - ble ...
- niektóre moje perfumy - ble...
- mięsko, wędliny - bleeeee....!!!!
- czekolada, słodycze (jadane w sporych ilosciach)  - fuuu...
- kawa (pijana w równie zawrotnych ilościach ) - fuuu ... (a Mikołaj super ekspres przyniósł ...)

Za to super daniem stała się nagle kanapka z białym serem (który do tej pory nie był moim faworytem) z dżemikiem! Generalnie nabiał był na TAK. 
Niby do tej pory też wolałam nabiał od mięsa ale ww biały ser był nieczęstym gościem w naszej lodówce.
Właściwie nie miałam żadnych akcji żołądkowych, tylko niektore rzeczy miały zapach nie do zniesienia.
Najpierw zastanawiałam się czy to możliwe, tzn takie akcje zapachowo - smakowe, czy to nie za wcześnie (to był jakiś 6tc) ale lekarz wyjaśnił mi  że takie to już uroki ciążowe a moment w którym te uroki wystąpią jest absolutnie dowolny!
Dowiedziałam się tez to cale "przeziębienie" może być również efektem zmian w moim organizmie bo się musi biedny przeinstalować na inny tryb a to nigdy nie wychodzi tak niezauważalnie.
O pierwszej wizycie u lekarza wkrótce! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz