poniedziałek, 16 stycznia 2012

Nowe jedzenie - ciag dalszy

Ćwiczymy nowe jedzenie - właściwie to matka ćwiczy bo dziecko ma to w nosie ;)!
Przez 4 dni było skrobane jabłuszko - udawało nam się mniej więcej 1  plaska (dziecięca) łyzeczka.
Skutków ubocznych - brak.
Jednak widać było że nie jest to szczyt radochy.
Dalej marchewka - doszłam do wniosku ze może lepiej zacząć od soku, bo łatwiej będzie Julce sobie poradzić z piciem niż z jedzeniem (na początku pół na pół z wodą, potem coraz mniej wody).
Cóż .... fanką marchewki to na pewno nie jest.
Niby z rozpędu zasysa się i ciągnie ale jak orientuje się co pije to już nie jest tak fajnie.
Mina mówi wszystko!
A dziś była papka (zupka) marchewka + ziemniak.
Może z pól łyżeczki weszło .... pierwsze koty za płoty.
Wiem ze początki są ciężkie ale miałam nadzieję ze generalnie maluchy chętnie testuja nowe smaki.
A tu nie dość że inny smak wcale nie jest fajny to jeszcze mam wrażenie że technicznie nam to nie wychodzi bo: łyżeczka (nowość) i inny sposób na trzymanie jedzenia (konsystencja) w małym dziobku.
Oj roboty przed nami ze fiu fiu ;)!

Wspominałam ze z pewnej książce stoi że wprowadzanie czegoś więcej niż tylko mleka zaczyna się pod koniec 1-go miesiąca - proszę bardzo ;)!

 

1 komentarz: